arturp<p>Patrząc na tzw. debatę publiczną w sprawie tych różnych zielonych ładów itd. myślę, że sprawa jest totalnie przegrana. To jest gra w którą muszą zagrać wszyscy tak samo, bo kto będzie grał inaczej zaskarbi sobie doraźnie znacznie większe korzyści. Więc ktoś się wyłamie a jak się wyłamie to oczywiście wyłamią się inni. Wspólne dobro - mimo, że może super-cenne, dla graczy jest mglistym dobrem przyszłości, Liczy się co przed nosem, Taki dylemat teorii gier: "tragedy of commons" albo różne odmiany dylematu więźnia. Wikłając się w tą beznadziejna i z góry przegraną grę dodatkowo daje się łatwe paliwo różnym faszystom i innej hołocie. Więc - pieprzyć to Przyznajmy, że nie uratujemy świata a jeszcze sobie zrobimy krzywdę polityczną. Przygotujmy się na apokalipsę , na wojny o ziemię i o wodę, na zmianę geografii, zmianę rolnictwa itd. Zdechnie nas 85% - ale zdechnie czy się będziemy miotać czy nie. Przynajmniej dociągniemy do apokalipsy w w miarę normalnych państwach.</p>